Wybory za nami. Za jakiś czas poznamy skład nowego rządu. Zapewne kuluarowe rozmowy w pełni rozkwitu. Kto to będzie ministrem edukacji - tego nie wiem i zupełnie nie mam na to wpływu. Jednak mogę mieć własne marzenia, bo…
1.Marzy mi się minister edukacji, który będzie z szacunkiem odnosił się do nauczycielek i nauczycieli
Ale nie takim szacunkiem na pokaz - wymuszonym, bo okoliczności sprawiają, że wypada w dniu święta KEN złożyć wszystkim życzenia. I będzie to minister, który ten szacunek będzie okazywał swym działaniem a nie pustym, nic nieznaczącym słowem. Bo wierzę, że dzięki temu nie będę postrzegana przez dużą grupę społeczeństwa jako darmozjad, z dwoma miesiącami wakacji, feriami, przerwami świątecznymi i 18 godzinami pracy w tygodniu. Bo jako człowiek w średnim wieku a nie robokop, w ciągu roku też muszę pójść do lekarza, wykonać badania i załatwić kilka spraw-niestety, wtedy nie mam urlopu. Wtedy tylko bezpłatny, bez ubezpieczenia w tym czasie. Można w ferie, oczywiście, tylko nie da się zachorować na zawołanie by móc wtedy wykonać badania, czy też powiedzieć komuś z rodziny „jeśli zamierzasz umierać, rób to w wakacje, bo inaczej nie przyjdę na pogrzeb”. Tu potrzebne zmiany prawne w Karcie Nauczyciela. Aktualnie nie zgadzam się z jej wszystkim zapisami. Dodam, że mogę i chcę być 8 godzin dziennie w pracy, bylebym po tych godzinach nie przenosiła pracy do domu.
Może dzięki okazywaniu autentycznego szacunku ze strony władz, nauczycielki i nauczyciele przestają wreszcie odchodzić z zawodu, a stanie się wręcz przeciwnie.
2. Marzy mi się taki minister edukacji oraz rząd, który będzie postrzegał edukację jako wartość i inwestycję
I to inwestycję długoterminową, rozłożoną w czasie, której efekt nie nastąpi już i natychmiast. Edukacja finansowo jest bardzo kosztowna, ale przynosi zyski w postaci dorosłych, świadomych młodych ludzi, którzy będą tworzyć społeczeństwo obywatelskie. Społeczeństwo, które potrafi sprzeczać się (czytaj: rozmawiać) na argumenty, szanując siebie nawzajem. Będą tymi, którzy w przyszłości będą odpowiedzialni za nasz kraj, w którym ja-starsza pani na emeryturze będę się czuła bezpieczna.
3. Marzy mi się minister edukacji, który nie będzie straszył zdemoralizowanym nauczycielem
Wybaczcie, ale nawet nie uważam sobie siebie jako osoby, która chce i kiedykolwiek będzie chciała wprowadzać seksizm do szkoły. Wiedza na temat budowy ciała człowieka nie jest seksizmem ani demoralizacją. Mam obowiązek odpowiadania na stawiane przez uczennice i uczniów pytania, choćby najmniej dla mnie wygodne, uważane za tematy tabu czy też z serii “krępujące”. Jeśli nie porozmawiam o tym ja, ani nikt inny z dorosłych to uczennice/ uczniowie sięgną po spłycone “półprodukty internetowe” lub te zasłyszane od rówieśników, niekoniecznie zgodne z prawdą.
Nie wyobrażam sobie bym pominęła rozmowę z moją klasą, jeśli jeden drugiego nazwie pedałem. Mam obowiązek wyjaśnienia mu co to znaczy mówiąc, że to nie tylko część roweru, ale i obraźliwe słowo. Bez względu na światopogląd rodziców mam obowiązek mówić im i pokazywać swym zachowaniem także to, że szacunek należy się każdemu człowiekowi. I to nie tylko z powodu ludzkiej przyzwoitości i szacunku do innych, ale też z racji realizacji podstawy programowej. W wymaganiach szczegółowych treści nauczania można m.in. przeczytać:
“Uczeń ma świadomość, że jako człowiek posiada niezbywalną godność oraz że wszystkie inne osoby posiadają taką godność(…) ma świadomość, że każdej osobie ludzkiej, także jemu, należy się szacunek”.
A czy pewne zachowania ludzkie są ok- te kwestie pozostawiam rodzicom, bo to oni wychowują i przekazują światopogląd swoim dzieciom. Ważne jednak, by swoim zachowaniem wyrażali szacunek wszystkim osobom.
4. Marzy mi się takie ministerstwo edukacji, które zadba o swoją stronę internetową
Będzie ona przyjazna i pomocna. A wchodząc tam, znajdę w prosty sposób aktualne przepisy z zakresu prawa oświatowego jako teksty ujednolicone, bez odnośników a te nieobowiązujące zostaną usunięte. Chciałabym, by te przepisy były jasne, konkretne, przejrzyste, a nie niczym opasłe księgi, z których w wielu przypadkach nic nie wiadomo. Rozporządzenia i inne akty prawne zawiłe nie służą niczemu dobremu. Dlatego przygotowując kolejne chciałabym by ministerstwo robiło to z głową, nie “na kolanie”, ale z sensem.
5. Marzy mi się takie ministerstwo edukacji, które sprawi by kuratoria oświaty były sprzymierzeńcami szkoły
Mam tu na myśli siebie -jako nauczycielki oraz będą sprzymierzeńcami dyrektorów. By z wszystkimi problemami nie pozostawali sami. I że zamiast „musi sobie pani poradzić/ to pani problem” usłyszę „w czym mogę pomóc/lub chętnie pomogę”. W zakresie prawa oświatowego zamiast „to nie moja działka, musi pani to wiedzieć jest pani nauczycielem/dyrektorem” usłyszę „sprawdźmy, nie wiem, ale poszukam i pomogę”. By szukając nauczycielki/ nauczyciela do pracy dyrektor nie usłyszał „musi pani sobie poradzić” a raczej usłyszał „poszukajmy razem”. Prawda, że to lepiej brzmi i sprawia, że do pracy chce się przyjść z ochotą? Bo zdrowy i wypoczęty dyrektor to zdrowy nauczyciel. Zaś zdrowy nauczyciel to zdrowy uczeń. Oczywiście spłycam to nieco, bo nie wyobrażam sobie braku pozytywnych relacji na linii dyrektor-uczeń, dyrektor-rodzic. Tak więc marzy mi się byśmy wszyscy wspólnie grali do tej samej bramki.
6. Marzy mi się taki minister edukacji, który wprowadzi mądre i przemyślane reformy
Nie rewolucję i wyrzucanie do kosza wszystkiego co zrobił poprzedni rząd. Niestety odnoszę wrażenie, że za każdym razem kolejna władza właśnie tak robił w myśl zasady „wyrzucamy wszystko, wprowadzamy swoje”. Mam przeświadczenie, że wiele działa tylko dlatego, że to nauczyciele brali wszystko na siebie i jakoś sobie radzili z kolejną reformą i kolejnymi zmianami.
7. Marzy mi się taki minister edukacji narodowej, który zadba o podwyżki dla nauczycieli
By była to praca, której zapłata będzie na tyle godna, bym nie musiała brać dodatkowych nadgodzin, przez co wydłuża się znacznie mój czas pracy. Efektem tego jest sytuacja, kiedy to przygotowuję się do zajęć na kolejny dzień niemalże od chwili przyjścia z pracy do późnych godzin nocnych (w tym udział w szkoleniach, konferencjach).
8. Marzy mi się taki minister edukacji by chciał "odchudzić" podstawę programową
Uczennice/ uczniowie są przeciążeni nadmiarem informacji, które mają opanować a przecież nie o czysto teoretyczną wiedzę przecież tu chodzi. W podstawie programowej edukacji wczesnoszkolnej też widzę potrzebę zmian.
Chciałabym, by nie dochodziło do absurdów, że uczennice/uczniowie przygotowywani są w głównej mierze “pod egzaminy” i “pod maturę”. Ilość godzin zajęć obowiązkowych w szkole uczennic i uczniów dochodzi w klasach starszych do 40 godzin tygodniowo. Do tego dochodzą prace domowe (nierzadko niestety opasłe), przygotowania do sprawdzianów, testów, czy też kartkówek. Dodam, że tego typu sprawdzaniu wiadomości i umiejętności jestem przeciwna. Nie w tej formule.
By to zmienić, potrzeba by w tych pracach uczestniczyli zarówno nauczyciele akademiccy, jak i praktycy. By uściślić kogo mam na myśli przytoczę kilka nazwisk nauczycielek i nauczycieli praktyków, bo to środowisko jest mi bardziej znane m.in. Katarzyna Włodkowska, Dariusz Martynowicz, Dariusz Kulma, Jolanta Okuniewska, Edyta Karwowska, Ewa Przybysz-Gardyza, Wiesława Mitulska, Zyta Czechowska, Ewa Drobek, Joanna Apanasewicz, Monika Walkowiak, Marcin Zaród, Dawid Łasiński, Maciej Danieluk, Jacek Ścibor, Łukasz Sporny, Lech Mankiewicz, który łączy pracę naukową z pracą nauczyciela praktyka, Stanisław Czachorowski, Tomasz Walasek, Roman Leppert jako głosy akademickie i wiele innych. Wybaczcie, ale nie sposób ich wszystkich wymienić.
Dodam przy tym, że idealnie by zespół ten przyjrzał się pracom domowym. Nie by ich nie było wcale, ale by były one zadawane z sensem.
9. Marzy mi się taki minister edukacji by w organizacjach pozarządowych widział sojusznika…
...a nie zło tego świata. Bo fundacje to wielka siła i wsparcie dla szkół. Wiele organizacji pozarządowych to sojusznicy, wierzący i działający w oparciu o istotę tego co ważne i potrzebne w szkołach, tego co zapisane w podstawie programowej. Wiele fundacji wspiera uczennice i uczniów w działaniach projektowych, które są zapisane już w preambule podstawy programowej. Swoją drogą od zawsze przecież rodzic wyrażał zgodę na wycieczki, udział w zajęciach dodatkowych. Skąd teraz taka informacja, że oto wreszcie rodzice musza wyrazić zgodę. Przecież jeśli nie wyrażą zgody, to dziecko się po prostu nie pojawia się wtedy na tych zajęciach lub uczestniczy w innych, albo też inny nauczyciel sprawuje w tym czasie nad nim opiekę. Swoją drogą, to właśnie od fundacji i wydawnictw edukacyjnych otrzymałam autentyczne wsparcie na realizację projektów edukacyjnych. Oprócz tego, że nic nie oczekiwano za to w zamian to rozliczenie finansowe było dziecinnie proste. Mało tego- otrzymałam ogromne zaufanie w postaci tego, że uwierzono, iż pieniądze spożytkuję na realizację projektu. Było to dla mnie bardzo ważne i na początku zaskakujące, że w końcu ktoś mi ufa.
10. Marzy mi się taki minister edukacji, dzięki któremu będę postrzegana jako osoba kompetentna w tym co robi, specjalistka
I choć nie lubię tego sformułowania „specjalistka/ekspert” (wybaczcie jednak inne nie przychodzi mi do głowy) to chciałabym by nikt nie podważał moich kompetencji wtedy, kiedy nie trzeba. Nie wyobrażam sobie bym poszła do lekarza i mówiła mu jaką ma mi postawić diagnozę i w jaki sposób ma mnie zoperować. Dodam, że nie chodzi mi o absolutną nieomylność, ale szacunek do mojej wiedzy i umiejętności.
11. Marzy mi się minister edukacji narodowej, który spojrzy na pomoc psychologiczno-pedagogiczną udzielaną na terenie szkoły
Przyjrzy krytycznie czy ta aktualnie udzielana pomoc ma sens, czy i jacy są specjaliści. Cóż z tego, że w rozporządzeniu są psycholodzy w szkole? Wolałabym by byli oni realnie w szkole. Cóż z tego, że w niewielkiej szkole takiej jak moja jest pedagog, skoro jest on 2 razy w tygodniu tylko na chwilę. Nie da się powiedzieć uczennicom/ uczniom, że wszelkie problemy jakie się zdarzają mają pojawiać się właśnie w tych dniach i określonych godzinach, kiedy właśnie w szkole jest pedagog. Chciałabym także by Poradnie Psychologiczno-Pedagogiczne nie były przeładowane wnioskami rodziców dzieci oczekujących na badania. By poradnia miała czas i przestrzeń na autentyczną współpracę ze szkołami, dokładniejszą diagnozę. Jak ma ją mieć, skoro kolejka oczekiwania na standardowe badanie wydłużyła się do roku?
12. Marzy mi się taki minister edukacji, który zrozumie, że każda szkoła ma inną specyfikę i inne potrzeby
Z tego powodu choćby i pomoce dydaktyczne powinny być inne. Myślę tu szczególnie o Laboratoriach przyszłości i o obowiązkowych zakupach robionych z tego tytułu. To tak, jakbym kazała wszystkim szkołom w Polsce wybudować salę teatralną tylko dlatego, że teatr jest mi bardzo bliski i z tego powodu każda szkoła powinna zajmować się teatrem. Tym samym wykluczyłabym dofinansowanie i doposażenie do innych zajęć. Każdy przecież ma inne zainteresowania i potrzeby. Poza tym w pierwszej kolejności chciałabym mieć elastyczne przestrzenie edukacyjne w salach lekcyjnych, wygodne kanapy na korytarzach, by uczennice i uczniowie mogli usiąść i porozmawiać. By boiska sportowe były na miarę XXI wieku. Śmiem twierdzić, że to przełoży się na czas spędzony przez uczennice i uczniów na świeżym powietrzu. Obserwuję to na swoim szkolnym podwórku. Kiedy nasze boisko uległo modernizacji, większości nie trzeba zachęcać do wyjścia na zewnątrz.
Gdyby każda szkoła mogła decydować o zakupionym sprzęcie nie byłby w wielu przypadkach zbędnym, zakurzonym meblem, ale byłby autentycznie wykorzystywany.
Chciałabym też móc spokojnie pojechać z 1-2 uczennicami/ uczniami na konkurs, nie martwiąc się czym dojadę i jak wrócę. W miastach jest znacznie prościej - jest komunikacja miejska. By dojechać do miejsca docelowego na terenie wiejskim (odległość 5 km) potrzeba niekiedy 2-3 godzin w jedną stronę: czekanie na busa, przesiadka, kolejne oczekiwanie. Oczywiście mogę pojechać swoim autem, będąc sponsorem dojazdu, ale za bezpieczeństwo podczas tego wyjazdu odpowiadam ja, robiąc to nielegalnie - brak uprawnień do przewozu uczniów (a jest to wyjazd szkolny). Efekt na chwilę obecna jest taki, że albo zaryzykuję i za zgodą rodziców pojadę swoim autem, albo uczennice/ uczniowie nie wezmą udziału w konkursie, wystawie pokonkursowej.
13. Marzy mi się taki minister edukacji, który dostrzeże siłę projektów edukacyjnych
W podstawie programowej kształcenia ogólnego niby jest to zapisane - no właśnie “niby”. Chodzi mi o realną pracę projektową, by stała się ona powszechna i oczywista tak jak w wielu szkołach oczywisty jest podręcznik i materiały ćwiczeniowe. Ktoś powie- przecież to nauczycielki i nauczyciele realizują podstawę. Jasne, tylko jeśli sprawdziany, słupki, wyniki egzaminu ósmoklasisty, wyniki maturalne są tak ważne to nie winię w tym wyłącznie nauczycielek i nauczycieli.
Idealnie, gdyby minister edukacji był też przekonany, że brak ocenozy i podręczników jako podstawowego środka dydaktycznego to słuszna droga.
14. Marzy mi się taki minister edukacji, który naprawdę zmniejszy biurokrację w szkołach
I naprawdę dostrzeże wyższość pracy z uczennicami i uczniami od wyższości wypełnionych dokumentów, planów pracy. Od wielu lat słyszę “odbiurokratyzujemy szkoły”. I niby to się dzieje, ale ja jakoś tego nie dostrzegam. Swoją drogą marzy mi się minister edukacji, który spojrzy trochę na edukacyjne absurdy. Przytoczę tylko dwa:
1) ta sama co dla wszystkich podstawa programowa kształcenie ogólnego dla uczennic i uczniów z orzeczeniem o niepełnosprawności intelektualnej w stopniu lekkim. Nie znam uczennicy/ucznia, który byłby w stanie ją zrealizować.
2) uchwalanie przez radę rodziców programu wychowawczo-profilaktycznego szkoły. Może istnieje gdzieś w Polsce szkoła, w której to rodzice opracowują ten program. Ja nie znam. Natomiast znam wiele szkół, w której to członkowie rady pedagogicznej się tym zajmują i tylko potem opiniują a rodzice natomiast podejmują uchwałę w tej sprawie.
I na koniec, a może powinien to być początek:
15. Marzy mi się minister edukacji, który będzie miał wizję szkoły z zasadami
Nie chciałabym, by nowy minister edukacji był skrajnym przeciwieństwem dotychczasowego ministra. Chciałabym szkoły, w której respektowane są prawa i obowiązki, a każdy człowiek jest szanowany. Wreszcie chcę szkoły, w której panują zasady, bo one porządkują świat. Na co dzień mówię jasno i stanowczo moim pierwszoklasistom, że w każdym domu panują (a przynajmniej powinny panować) określone zasady, by wszystkim żyło się dobrze i każdy czuł się tu miło i bezpiecznie. Podobnie jest lub powinno być w szkole.
To moje osobiste marzenia, choć nie wyczerpałam tematu. Czy się spełnią choć częściowo- czas pokaże. Marzenia są po to by je spełniać, dlatego wierzę, że i te mogą się ziścić.
Na zakończenie dodam, że pisząc „minister edukacji narodowej” myślę tu zarówno o kobiecie, jak i mężczyźnie.
Notka o autorce: Ewa Kempska jest nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej, reżyserka spektakli dzieci i młodzieży. Założycielka szkolnego kółka teatralnego, które prowadzi od 2002 r. Pracuje bez podręczników. Realizuje z uczniami projekty edukacyjne, w tym projekty eTwinning. Współtwórczyni autorskiego programu edukacji wczesnoszkolnej RAZEM. Współprowadzi blog edukacyjny https://programrazem.blogspot.com. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Niniejszy artykuł ukazał się w blogu Superbelfrów. Licencja CC-BY-SA.
Ostatnie komentarze